2015/07/31

4. Śliwka nie pyta, bo Śliwka kocha i rozumie.



Leżałam na ciemno brązowej sofie w niedużym jasnym pokoju. Wlepiałam swój wzrok w sufit zastanawiając się, czy dobrze zrobiłam ulegając Jankowi. Ciągle jakiś cichy głos starał się mnie przekonać, że nie powinnam robić sobie zaległości… Ostatnio tak ciężko pracuję, zakuwam te głupie prawa, paragrafy. Wszystko mi się to śni po nocach, małe czarne literki błądzące po mojej głowie, a teraz zaprzepaszczam to wszystko po dwóch słowach środkowego…
Czemu każde jego słowo staje się dla mnie świętością? Czemu jego obecność odbiera mi resztki zdrowego rozsądku? Czemu poświęcam wszystko dla niego.. W sumie on robi dla mnie to samo i byłam pod wielkim wrażeniem ile czasu mi dedykował, bo internet uświadomił mnie nie był się jakimś żółtodziobem tylko pełnowymiarowym zawodnikiem..
Tak szukałam informacji o swoim chłopaku. Nie znałam go tak dobrze i byłam po prostu ciekawa, czy te wielkie słowa były prawdą. No i niestety były.. Czemu niestety? Zastanawiałam się, czy to jest chłopak dobry dla mnie. W sumie, czy ja jestem dobrą dziewczyną dla niego. Zwykła, wstydliwa brunetka, która jest do tego cholernie zapracowana i potrafi odrzucać połączenia od swojego ukochanego.
Do tego po dzisiejszym wspólnym spacerze z hali zaczynałam głęboko w to wierzyć. Tyle pięknych dziewczyn, mądrych i nie ukrywajmy pociągających obskoczyło go. Prosiło o autografy, zdjęcie, przytulało się. Czułam się zbyt zwykła, zbyt przeciętna dla niego.
- Haniu, myszko - usłyszałam głos Janka.
- Co jest kochanie?
Uniosłam się i usiadłam po turecku wpatrując się w blondyna, który zajął miejsce obok mnie.
- Trzymaj - uśmiechnął się i wręczył mi bilet na jutrzejszy mecz z Resovią.
- Mój ty sklerotyku! - pocałowałam go czule w policzek - Już dałeś mi bilet. - zaśmiałam się cicho.
- Wiem pamiętam przecież! - burknął oburzony.
- To po co mi to dajesz? - zerknęłam na niego zdziwiona.
- No dla jakiejś koleżanki Agi. Dzwoniła do mnie, żebym przekazał Śliwce, że chciałaby wejściówkę. Stwierdziłem, że skoro mam wolną to jej ją udostępnię.
Słuchałam tego monologu i za bardzo nie wiedziałam co o tym wszystkim mam myśleć.. Jaka koleżanka? Czemu zadzwoniła do Janka, a nie Śliwki? Czemu ja o tym nic nie wiem? Miałyśmy iść razem na ten mecz.. Jak zwykle z Kowalczyk wszystkiego musiałam się dowiadywać ostatnia, o ile w ogóle się dowiadywałam.
- To po co mi ją dajesz? - zerknęłam podirytowana całą tą sytuacją na Janka.
- No żebyś ją jej przekazała, a co innego?
- Skoro sama chciała niech sama po nią się zgłosi - burknęłam rozgoryczona.
- Zawsze musisz robić pod górkę Hanka? Wiesz, że nie będę miał czasu na to, szczególnie, że przed meczem będę musiał szybciej stawić się na hali.
Spojrzałam głęboko w jego błękitne oczy, w których zaczynała rodzić się frustracja całą tą sytuacją. Oczywiście jak zwykle musiałam robić to, co ktoś chciał. Nie mogłam się postawić. Aga coś chciała, Aga musiała to mieć, a Hania była najlepszą osobą od czarnej roboty...
- Dobrze przekaże jej to - odparłam rozżalona.
- Łaskawie się zgodziła księżniczka - wtrącił ironicznie.
- Nie jestem żadną księżniczką Janku - odgryzłam oschle - Czasami mógłbyś się zastanowić nad tym co mówisz i co robisz, bo jednak możesz kogoś tym zranić - dodałam drżącym głosem.
Podniosłam się z sofy i ruszyłam w kierunku przedpokoju mieszkania siatkarza.
- Najlepiej wszystko zwalić na mnie, albo na szkołę, bo tak jest łatwiej, co? - pociągnął zirytowany - Gdzie ty w ogóle idziesz?
- Jest późno wracam do domu - rzuciłam sucho - Moja babcia żyć by mi nie dała, wiedząc, że spędziłam tę noc u Ciebie.
- Aha. - zamilkł - Jak nie szkoła to jeszcze babcia, jak zwykle z Tobą Wilczak. Czasami żałuję, że się z Tobą związałem..
Popatrzyłam głęboko w jego oczy. To był sztylet w moje nieduże, wolno bijące serce. Analizowałam te parę słów, czy aby na pewno się nie przesłyszałam. Jednak nie… On to na prawdę powiedział. Chłopak, którego kochałam ponad moje głupie i nędzne życie właśnie mnie zranił jak nikt inny na tym całym pieprzonym świecie.
Gwałtownie ściągnęłam kurkę z wieszaka. Chwyciłam za torebkę i spojrzałam jeszcze raz na niego, ze łzami w oczach, których nie mogłam pohamować.
- A ja idiotka mówiłam, że cię kocham.
Ruszyłam schodami w dół bloku, aby jak najszybciej wybyć z tego miejsca. Za sobą słyszałam przepraszający głos Johnnego. Jednak nie wsłuchiwałam się w niego dokładnie. Zranił mnie, powiedział o te parę słów za dużo, kiedy powinien milczeć. Kochałam go, ale nie zamierzałam mu ulegać, bo miał wszystko.
Szłam przez park zalewając się obfitymi łzami. Nie mogłam uwierzyć w tę dzisiejszą kłótnie. Jak on mógł mi to powiedzieć.
- Wilczu idiotko, Wilczu idiotko, Wilczu idiotko! - powtarzałam sobie pod nosem, dławiąc się swoim szlochem.
Mrok spowijał ciemne alejki, a mi już było wszystko obojętne. Nawet fobia przed ciemnością stało się niczym przy słowach mojego ukochanego blondyna. To nadal było dla mnie coś niezrozumiałego.
Skręciłam w głąb parku. Nie chciałam jeszcze wracać do domu, musiałam się uspokoić. Przecież nie powiedziałabym dziadkom, że mój chłopak żałuje, że się ze mną związał. Co by to o mnie świadczyło? Nie chciałam wypaść przed nimi w takim świetle.
Oparłam się o niewysoką szarą latarnię i pozwoliłam łzą płynąć. Wyrzucić w samotności wszystkie swoje smutki, żale. Oczyścić się w ten sposób. Podejść do sprawy trzeźwo, a nie pod wpływem panujących emocji.
- Pierdolona idiotka! - krzyknęłam chcąc usłyszeć swój głos poniżający samą siebie.
- Wilczu?
Otarłam nadgarstkiem łzy i zerknęłam w stronę męskiego tonu. Ujrzałam zaszokowaną postać kruczoczarnego przyjaciela. Tylko jego mi tu brakowało. Łaski ze strony przyjmującego i wysłuchiwania jakiegoś kazania. Wolałam zostać sama, a nie dodatkowo się tłumaczyć i odtwarzać tę sytuację z domu Janka ponownie.
- Daj mi spokój - rzuciłam niechętnie ruszając przed siebie.
- Co jest? - chłopak nie ustępował.
- Olek powiedziałam coś! Zostaw mnie! - pociągnęłam nerwowo nos ocierając oczy z łez.
Jego ręka chwyciła moje przedramię i obróciła w swoją stronę. Zaraz nalazłam się w jego ramionach. Dłońmi delikatnie przyciskał mnie do swojego ciała starając w ten sposób uspokoić. Zanurzyłam się w ciepłym ciele przyjaciela. Nie przeszkadzały mi nawet zapocone ubrania od wieczornego - typowego dla niego - biegu. Mimo, że mówiłam przed chwilą coś innego, to tak naprawdę nie chciałam zostać sama.
- Haniu, co się stało? - zapytał jeszcze raz spokojnie.
- Pokłóciłam się z Jankiem.. - jęknęłam cicho - Powiedział, że czasami żałuje, że się ze mną związał. Tyle razy powtarzałam mu, że go kocham. Tyle razy poświęcałam się dla niego, pozwalałam mu mnie mieć, żeby właśnie to usłyszeć? - zawyłam gorzko nie wierząc, że mu to wyjawiłam.
- Haniu - usłyszałam jego rozżalony głos - Janek się stresuje przed meczem. Ma problemy, bo kolano zaczyna mu się znowu odzywać. Jest przewrażliwiony, ale jestem pewny, że na prawdę Cię kocha. Proszę zaufaj mi.
- Powiedziałbyś coś takiego Adze? - zapytałam twardo po chwili.
Po tych słowach zapadła cisza. Przyjmujący nic nie potrafił odpowiedzieć, chociaż doskonale wiedziałam, jakie słowo krąży po jego głowie..
Westchnęłam ciężko w jego ramiona. Na to kruczoczarny jeszcze mocniej mnie przytulił. Delikatnie kołysaliśmy się w blasku niedalekiej lampy.
- Odprowadzisz mnie do domu? - szepnęłam.
- Jasne - powiedział cicho przybity tą sytuacją.


Czekałam na Nowakowskiego pod blokiem. Zimny, już typowo listopadowy wiatr na wskroś przedzierał się przez moje wszystkie warstwy odzieży. Nos robił się czerwony, a ręce skostniały. Skakałam z nogi na nogę starając jakoś się ogrzać, bo jak zwykle środkowy się spóźniał... Cały Janek.
Wszystko przemyślałam. Musiałam go przeprosić… Chłopak czuł się ostatnio osamotniony w swojej sytuacji, a ja nie dawałam mu poczucia zainteresowania. Oboje nie do końca wiedzieliśmy, co przeżywa druga połówka. Cały ten szał z uczelnią i sezonem oddalił nas od siebie. Problemy stały się prywatne, a nie o to przecież chodzi w związku. Nie chciałam, nie mogłam tego tak zostawić.
Wreszcie z drzwi wynurzyła się postać zawodnika. Czarna ciepła kurtka niechlujnie spoczywała na jego ramionach, co chwilę poprawiał źle założoną klubową torbę przeczesując blond włosy.
Środkowy, gdy tylko mnie spostrzegł zatrzymał się gwałtownie. Dokładnie mi się przyjrzał i ruszył szybszym krokiem.
- Haniu, co ty tutaj robisz? - zapytał zaskoczony.
- Musze z Tobą porozmawiać - wydusiłam ciężko.
- Ale spieszę się na halę..
- Pojadę z Tobą, o ile mogę?
- Dobra wsiadaj! - rzucił szybko otwierając drzwi do czarnej toyoty.
Zaraz oboje przemierzaliśmy już tak dobrze znane mi ulice Jastrzębia. Chłopak gnał nimi zawrotną prędkością, a mnie zatkało. Tak bardzo bałam się o swoje życie, że zapomniałam o czym chciałam z nim pogadać.
- Haniu przepraszam nie powinienem... - zaczął cicho skruszony.
- To ja Cię przepraszam.. Zachowałam się jak gówniara. Nie powinnam puszczać tych fochów, ale nic nie wiedziałam o tej wejściówce. Poczułam się zepchnięta na dalszy tor.. Poza tym Śliwka powiedział mi o kolanie, czemu nic nie wspominałeś o kontuzji?!
- Nic się nie stało - odpowiedział łagodnie - Nie pierwsza i nie ostatnia kłótnia. Co do kontuzji nie chciałem Cię martwić. Wiem jaka jesteś i uznałem, że masz już za dużo swoich problemów na głowie. - odparł niepewnie.
- Janku.. Jesteś najważniejszy, proszę mów mi o takich rzeczach.
Rozżalona położyłam dłoń na jego kolanie. Chłopak zaraz obdarzył mnie swoim uroczym uśmiechem, a ja poczułam jak ciepło rozchodzi się po całym moim ciele. Złapał za rękę i splótł ją ze swoją po czym złożył delikatny pocałunek na jej wierzchu.
- Damy radę i obiecuję, że będę mówił. - odparł pocieszająco.
Stałam pod halą. Nieprzyjemny wiatr ciągle huczał między ulicami miasta, doszczętnie ochładzając moje ciało pragnące zaznać ponownie ciepła nagrzanego jastrzębskiego obiektu. Naciągnęłam starannie czapkę na uszy wierząc, że chociaż ten drobny gest przyniesie mi trochę ciepła.
Musiałam czekać na Agę ze swoją koleżanką, bo miałam dla niej ten pieprzony bilet. Właśnie tyle warte było moje zdrowie, wejścia jakieś dziewczyny na halę, aby obejrzeć mecz.
Westchnęłam głośno mocno pocierając dłońmi o ramiona.
- Wilczu! - usłyszałam rozbawiony głos przyjaciółki.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni zerkając na wyświetlacz. Żadnej wiadomości i ani jednego połączenia. Do tego była godzina dziewiętnasta pięćdziesiąt pięć.
- Lepiej późno niż wcale! - powiedziałam oschle.
- A co Tobie? - zapytała zdziwiona przyjaciółka.
- Stoję tutaj jak idiotka na tym zimnie od dwudziestu minut, aby wręczyć Wam ten bilet, a ty nawet nie raczysz odpisać i oddzwonić.
- Nie dzwoniłaś, ani nie pisałaś - odpowiedziała z pewnością w głosie wyjmując telefon z torebki - A dobra przepraszam Haniu, tak się zagadałyśmy, że nic nie słyszałam. - powiedziała zakłopotana - Poznajcie się Kasia Hania, Hania Kasia - zmieniła szybko temat.
Uścisnęłam dziewczynie rękę przekazując bilet i jako pierwsza popędziłam w stronę hali. Chciałam się już ogrzać, zaznać tego ciepłego powietrza, a co najważniejsze zobaczyć chłopaków jak dają sobie radę na boisku.


Ściągnęłam kurtkę i wygodnie rozsiadłam się na krzesełku. Zaraz do mnie dołączyły dziewczyny, które nieprzerwanie rozmawiały o jakiejś książce nie za bardzo interesując się prezentacją podstawowych szóstek drużyn. Dopiero, gdy szturchnęłam Agnieszkę delikatnie łokciem ocknęła się, że zaraz na boisko wyskoczy jej kruczoczarny chłopak. Na jego imię i nazwisko uniosła się głośno wiwatując.
- A ty bez koszulki Janka? - zapytała zaskoczona siadając.
Co miałam jej powiedzieć? Że nie jestem na tyle ważna dla niego, żeby mi taką podarował?
- Spieszaliśmy się na halę i zapomniałam jej zabrać. - skłamałam i posłałam jej krzywy uśmiech.


***


Była godzina dziewiętnasta trzydzieści, a ja czekałam na Kasię. Fakt brunetka miała zjawić się dopiero za dziesięć minut, ale ja bardzo ceniłam sobie punktualność, dlatego wolałam być przed czasem. Na dworze było bardzo zimno, więc nerwowo przeskakiwałam z nogi na nogę, aby choć trochę rozgrzać swoje ciało. 
Nagle zauważyłam postać mojej koleżanki wyłaniającą się zza najbardziej popularnego hotelu w Katowicach. Szczęśliwa, że nie muszę dłużej na nią czekać uniosłam swoją niewielką dłoń i pomachałam w jej kierunku. Dziewczyna posłała mi głęboki uśmiech i już po chwili rzuciłyśmy się sobie w ramiona. 
Zajęłyśmy miejsca w autokarze i zaczęłyśmy rozmowę. Nagle przerwał nam niewysoki blondyn jak później się okazało Piotr.
- Drogie Panie na mecz siatkówki się wybierają?  - zapytał nowy znajomy, zapewne widząc moją koszulkę kibica.
- Tak jedziemy kibicować gościom ze Śląska.
- To mam nadzieję do zobaczenia. - Rzucił chłopak wysiadając z pojazdu. Podążając drogą Piotrka również wyszłyśmy. 
Podchodząc pod hale zauważyłam moją przyjaciółkę.
- Wilczu! - Krzyknęłam za nią ze śmiechem. Odwróciła swój wzrok w moją stronę i posłała mi krzywy uśmiech.
- Lepiej późno niż wcale! - w jej głosie można było usłyszeć sarkazm.
- A co Tobie?
-Stoję tutaj jak idiotka na tym zimnie od dwudziestu minut, aby wręczyć Wam ten bilet, a ty nawet nie raczysz odpisać i oddzwonić. - była zdenerwowana.
- Nie dzwoniłaś, ani nie pisałaś - rzuciłam przekonana. Jednak dla pewności postanowiłam sprawdzić telefon, więc wyciągnęłam go z torebki - A dobra przepraszam Haniu, tak się zagadałyśmy, że nic nie słyszałam. - powiedziałam zakłopotana - Poznajcie się Kasia Hania, Hania Kasia - dodałam dla rozluźnienia atmosfery.
Na hali trochę zagadałam się z Dreńcz, dlatego nie usłyszałam jak zaczęło się wymienianie pierwszego składu. Do świata żywych przywróciła mnie moja przyjaciółka dająca nam znak, że mamy przestać gadać. 
Siadając z powrotem na moje krzesełko zdałam sobie sprawę, że Wilczak w porównaniu do nas siedzi w zwykłej szarej bluzce. Pytając ją o koszulkę środkowego dostrzegłam w jej oczach smutek. Mogła mówić co chciała ale widziałam, że coś nie grało. Postanowiłam jednak załatwić to jutro, a teraz zająć się meczem.
Nie interesowałam się siatkówką, ale z racji tego meczu postanowiłam poczytać trochę o dzisiejszym rywalu i wiedziałam, że to oni są faworytem dzisiejszego spotkania. Mecz rozpoczynali tutejsi, dlatego przy zagrywce Nowakowskiego zaczęłam głośno klaskać w dłonie. Pierwsza zagrywka środkowego w siatkę. Po chwili nasi rywale prowadzili już sześć do zera, dlatego trener pomarańczowych poprosił o time out. Niestety czas ani zmiany zawodnika rozgrywającego i atakującego nie pomogły drużynie i pierwszy set padł łupem przyjezdnych, którzy wygrali go do osiemnastu. 
Drugą partię również rozpoczęliśmy źle, a naszą grę trzymał jedynie libero Jastrzębskiego Węgla - Jakub Popiwczak, który dokładnie przyjmował wszystkie piłki oraz wybraniał wszystko. Niestety, aby zdobyć punkt do obrony potrzebne są również skończone ataki. 
Gdy Rzeszowianie prowadzili już szesnaście do jedenastu na boisku zamiast Olka, który szczerze mówiąc źle zagrał pojawił się były zawodnik Cuprum Lubin, Wojtek Włodarczyk. Wiem o nim jedynie tyle co powiedział spiker. Rezerwowy przyjmujący znacznie poprawił grę Jastrzębian i już po chwili Ci dogonili mistrza Polski. Chwila zastanowienia i nieporozumienie w przyjęciu doprowadziło do asa serwisowego. Kolejne zagrywki Thomasa Jaeschke, który grał dzisiaj fenomenalne spotkanie dochodziły do stu dwudziestu kilometrów na godzinę, co sprawiło wielki problem naszym zawodnikom. 
Siatkarze z Resovi już po chwili cieszyli się zwycięstwem w drugiej partii. Trzeci set to powrót do wyjściowego składu. I tu chyba nastąpił przełom, ponieważ siatkarze Jastrzębskiego na pierwszej przerwie technicznej osiągnęli ośmiopunktową przewagę, którą podtrzymali do końca doprowadzając w całym meczu do stanu jeden do dwóch.
Dziewczyna siedząca obok mnie powiedziała mi, że kto nie prowadzi dwa zero i przegrywa trzeciego seta zazwyczaj ponosi porażkę również w całym spotkaniu. Miała rację po dwóch godzinach i czterdziestu minutach spotkania, nasi zakończyli je, świętując zwycięstwo na swojej hali. Najbardziej wartościowym zawodnikiem tego meczu został wyżej wspomniany libero. 
Hania ruszyła pośpiesznie w kierunku band reklamowych, aby pogratulować Jaśkowi, ja również postanowiłam przywitać się z Olkiem. Przypomniałam sobie o Katarzynie, którą postanowiłam przedstawić Śliwce.
- Chodź przywitasz się z Aleksandrem. 
Powiedziałam i już po chwili stałyśmy przy boisku. Olek, gdy tylko mnie odnalazł ruszył w naszym kierunku. Nie zdążyłam nawet zareagować, bo chłopak zachłannie mnie pocałował. Nagle oślepił nas błysk fleszy, a ja już widziałam te nagłówki
 PRZYSZŁOŚĆ POLSKIEJ SIATKÓWKI i szara mysz. 
 W zasadzie nie chciałam, aby wszyscy się dowiedzieli i patrzyli na mnie w inny sposób, ale nie miałam już wyboru.
- Śliwka to jest Kaśka, moja koleżanka ze studiów. Kasiu to Olek, mój chłopak. - Przedstawiam ich sobie, a przyjmujący już po chwili podał dziewczynie dłoń.
- No dziewczyny zwycięstwo z mistrzem Polski, to nie byle co, więc może jakaś impreza z tej okazji?
- No Dreńcz idziemy się bawić?


Dziewczyna tylko kiwnęła głową w geście aprobaty. Postanowiłyśmy podejść do Hani i Janka, którzy stali w towarzystwie jednego z Jastrzębian. Gdy tylko się przedstawiłam zauważyłam jak chłopak pożera Kasię wzrokiem.
_____________________________________

Deli: Jesteśmy z czwórką. Mi się podoba akcja jakaś się w końcu pojawiła, wiecie coś ciekawego :D Nudno już zaczynało być ciągle to samo.. Chociaż trochę mnie boli, że tak pobieżnie to wszystko opisałam.. 
Jak zwykle, wszędzie i zawsze zostawiam do Waszej opinii i oceny :* A sama lecę kolejny blog ogarniać :)
A! Przepraszamy, że tak długo. Trochę zawaliłam, ale wolontariat, treningi z Możdżonkiem i dostanie się na studia :D Jakoś się ze sobą zeszło. Zapraszam też na zakładkę poufnych gdzieś tam -> Pojawił się skład Jastrzębskiego Węgla! Jesteście ciekawi kogo zwerbowałyśmy? To zapraszamy! 
ps. Przypominam, że akcja dzieję się w 2016 roku :) A wyjaśnień spodziewajcie się w kolejnych rozdziałach :)


Przepraszamy, że tak długo zwlekałyśmy. Obie miałyśmy problemy prywatne, osobiste. Piszemy rozdziały niestety na bieżąco. She już miała mnie tak dosyć, że wzięła sobie urlop i zostałam tutaj sama. Nie mam pojęcia kiedy następny.
Trzymajcie się ciepło Deli&She :*

2015/07/20

3. Masz rację i bardzo cieszę się, że jesteś o mnie zazdrosna. Kocham Cię mała.



Od razu ujrzałam uśmiechniętego od ucha do ucha Olka. Na jego ustach spoczywał palec, dający znak, że mam milczeć. Spojrzałam na Janka, który stał w progu mojego pokoju i się promiennie uśmiechał. O wszystkim doskonale wiedział i nawet nic mi nie wspomniał…
Wpuściłam chłopaka ukradkiem do środka.
- Nie panie Marku, u nas jest prąd! - powiedziałam dla niepoznaki i zamknęłam drzwi.
Razem z Jankiem wróciliśmy do pokoju pozwalając Adze nacieszyć się swoją niespodzianką.
Zmęczona rozłożyłam się na łóżku tępo wpatrując w sufit. Zaraz obok mnie znalazł się środkowy. Wsunął swoją dłoń pod mój kark i obejmując przyciągnął do siebie.
- Janek, czemu mi nie powiedziałeś? - zapytałam cicho.
- Bo się do mnie nie odzywałaś dzisiaj - zaczesał pare moim kosmyków za ucho.
- Oczywiście, zwal wszystko na mnie. - burknęłam
- Słońce, to nie ja odrzuciłem połączenie. - zaśmiał się cicho.
- Nie mogłam, bo się spieszyłam.. - rzuciłam oschle.
- Ej, co jest? - zapytał zmartwiony.
- Nic..
- Haniu przecież widzę..
- Bo jej zazdroszczę. Ona ma wszystko. Rodziców przy sobie. Brata, z którym wzajemnie będą się wspierać. Wymarzonego chłopaka i nawet na tych studiach nie ma problemu, a ja? Nawet nie mogę odebrać telefonu od Ciebie.. - westchnęłam głośno - Tylko to nie tak, że nie jestem z Tobą szczęśliwa. Jestem i nikogo innego bym nie chciała tylko, że u Agi to wszystko tak pięknie się układa..
- Haniu - zaczął rozczulony - Może masz inne życie. Nie jest ono tak perfekcyjne, ale zawsze możesz się starać, żeby było lepsze, a ja będę Ci w tym pomagał i robił wszystko co w mojej mocy, bo Cię kocham.
Janek przytulił mnie mocno do siebie i ucałował w głowę. Jego jedna ręka ciągle gładziła moje ciemne włosy. Leżeliśmy tak w ciszy, a ja nie wiedziałam co powiedzieć. Wylałam przed chwilą mu moje żale, dopiero się poznawaliśmy, dochodziliśmy do siebie i nie wiem co powinnam teraz zrobić. Czułam jedynie, że w tych ramionach byłam bezpieczna i szczęśliwa. Nie chciałam nikogo, innego tylko tego blondyna.
- Janeczku, przepraszam to ze zmęczenia.. Emocje biorą górę..
- Haniu przestań od tego jestem. Chce słyszeć o Twoich problemach i Ci w nich pomagać.
Uśmiechnęłam się do siebie samej po jego słowach i złożyłam drobny pocałunek na jego klatce.
- Przepraszam, że się nie odzywałam, ale najpierw zaspałam na uczelnie. Musiałam wszystko ogarnąć i biec na wykłady. Później do domu, wziąć Wojtka do galerii. Tam Aga ciągnęła nas po sklepach. Na koniec telefon mi się rozładował - oprzytomniałam na chwile - Właśnie telefon! Muszę podłączyć go do ładowania!
Uniosłam się do góry z zamiarem naładowania mojego urządzenia. Jednak Janek mi to uniemożliwił, przyciągając mnie mocno do siebie. Objął dwoma rękoma i ucałował ponownie w głowę.
- Później to zrobisz.. Daj mi się trochę nacieszyć Tobą, bo jutro wyjeżdżam i nie wiem, czy będziesz odbierała ode mnie połączenia. - zaśmiał się cicho.
- Kocham Cię - szepnęłam.
Na te słowa blondyn tylko mocniej przytulił mnie do siebie.

- Hej zakochańce - do moich uszu dobiegł stłumiony głos Śliwki - Jak zaraz nie wstaniecie, to Wilczu spóźni się na uczelnie, a my stary na trening.
Nagle podniosłam się i spojrzałam na przyjmującego. Stał oparty o próg i uśmiechał się do mnie ciepło. Był już całkowicie gotowy. Przebrany, umyty jakby miał zaraz wychodzić.
-Olek! - powiedziałam szybko - Która godzina?
- Za piętnaście siódma.
Spojrzałam na niego wielkimi oczami i odetchnęłam. Dzisiaj z łaskawości państwa Śliwka zostałam obudzona trochę szybciej niż wczoraj i nie musiałam gnać jak nienormalna.
- Dziękuję, już idziemy - posłałam mu uśmiech.
Zaraz delikatnie potrząsnęłam środkowym, aby go wybudzić, jednak on dalej smacznie spał. Postawiłam, więc na królewnę Śnieżkę. Przecież nic tak dobrze nie działa jak pocałunek ukochanej osoby. Zbliżyłam nasze wargi łącząc je w czułym pocałunku. Tak jak myślałam, zaraz go odwzajemnił i przewrócił mnie na plecy. Błękitnooki zawisł nade mną a jego dłoń powędrowała pod moją koszulkę.
- Zwariowałeś do reszty Nowakowski - zaśmiałam się i ucałowałam czubek jego nosa - Prawie jestem spóźniona.
- Piękna, nie idź dzisiaj. Też nie pójdę i spędzimy miło czas - uśmiechnął się cwaniacko.
- Jeżeli tak zrobię to nie zobaczysz mnie chyba przez najbliższy miesiąc - zaśmiałam się i zepchnęłam wiszącego nad sobą zawodnika.
- Idę pod prysznic, a ty wstań już proszę.
- Idę z Tobą! Zaoszczędzimy wodę i czas - posłał mi swój uśmiech rasowego cwaniaka.
Jeszcze o tym nie mówiłam, ale jak Janek wpadnie na jakiś genialny pomysł to nie było osoby, która wybiłaby mu to z głowy. Był cholernie uparty, wiec ruszył do łazienki za mną.   Początkowo wszystko wyglądało przyzwoicie i spokojnie. Wspólny prysznic tylko z drobnymi pocałunkami i zawstydzającymi szeptami, ale ta cała gra tylko napędzała środkowego i skończyło się na szybkim numerku, przez który znowu byłam spóźniona.
Latałam po mieszkaniu i ubierałam się jak poparzona. Nawet nie miałam kiedy zrobić sobie makijażu ani śniadania. Wleciałam na chwile do kuchni, gdzie siedziała Aga z Olkiem.
Przyjaciółka zgromiła mnie wzrokiem za moje zachowanie.
- No co? - wpakowałam do buzi małą kanapeczkę.
- Znowu zaspałaś! A ta łazienka?! - powiedziała zbulwersowana.
- Miałam podłączyć telefon do ładowania, ale zapomniałam, bo zasnęłam, więc nie miałam budzika - powiedziałam szybko - A w łazience byliśmy cicho - dodałam z drobnym wypiekiem
- Całe szczęście! - spojrzałam na mnie wściekła, ale jej kąciki ust powędrowały do góry - A dobry jest? - pisnęłam ciszej.
Zaśmiałam się na całą kuchnie, a Olek zakrztusił się herbatą, którą właśnie dopijał.
- No co? - pociągnęła blondynka - To takie przyjaciółkowe sprawy!   
Śliwka widocznie był zażenowany, że poznał jak wygląda życie dwóch dziewczyn od środka.
- Dobry, a nawet bardzo! - posłałam jej zawstydzający uśmiech - Ale myślę, że nie masz czego żałować - puściłam oczko do przyjmującego i wyszłam z kuchni.
Wbiegłam do przedpokoju i zaczęłam nakładać na siebie wierzchnią odzież kiedy poczułam ciepły oddech na mojej szyi. Zaraz się obróciłam w stronę środkowego i promiennie uśmiechnęłam.
- Już się nawet nie pożegnasz?
- No był pan niegrzeczny dzisiaj, więc nie zamierzałam - zarumieniłam się.
- Może zrobiłaby pani wyjątek?
- Chyba nie mam wyboru..

Pocałowałam go namiętnie w usta. Jego ręce spoczęły na mojej tali mocno przyciągając do siebie. Całował mnie z tęsknotą jakby miał to być nasz ostatni pocałunek, jakby nigdy więcej nie mielibyśmy się spotkać. Niczym Capuleti i Montecchi, para kochanków rozdzielona siłą przez bezwzględny los.

Może trochę przesadzam, ale było to dla mnie bardzo ciężkie. Domyślałam się, że już nie ujrzę go czekającego pod drzwiami mieszkania, aż do soboty. Jedynie pozostanie mi słyszeć jego pociągający głos w telefonie, co zdecydowanie będzie potęgowało tęsknotę za tym mężczyzną.
- Kochanie moje muszę iść - powiedziałam łamiącym się głosem.
Złożyłam dwie dłonie na jego policzkach i ostatni raz czule ucałowałam go w usta. Spojrzałam w te głębokie błękitne oczy, chcąc zapamiętać je na kolejne najbliższe dni rozłąki. Szybko złożyłam mu krótki ostatni pocałunek i obróciłam się na pięcie, łapiąc torbę stojącą na komodzie. Przekroczyłam próg mieszkania i zbiegłam szybko po schodach. Po policzku spływały mi gorzkie łzy rozstania, rozstania z kimś kogo kocham ponad życie.


***
Wojtek musiał wrócić już dzisiaj z racji tego, że nauczyciel matematyki zapowiedział na jutro bardzo ważny sprawdzian. Dlatego już po dwudziestej po chłopaka przyjechał kolega z Jastrzębia.  
Po moich dobitnych słowach zaraz za sprawą środkowego w pokoju zostałam sama, rozmyślając nam moim związkiem z Olkiem. Jednak nie miałam nawet chwili spokoju, bo zaraz po całym mieszkaniu rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi. 
Hania pognała je otworzyć, a Nowakowski jak na wiernego chłopaka przystało popędził za nią. Usłyszałam tylko jak moja przyjaciółka oznajmia naszemu sąsiadowi o tym, że u nas w domu nie zabrakło dopływu energii.
Zastanawiałam się, dlaczego Hanna musiała mieć łatwiej. Dlaczego to ona znowu jest szczęśliwa u boku Janka, a ja kolejny raz przeżywam miłosny dołek. Moje rozmyślenia długo nie potrwały, gdyż na moich błękitnych oczach spoczęły czyjeś duże dłonie.
- Nowakowski zwariowałeś? - Zapytałam lekko podirytowana. 
Byłam przekonana, że Jasiek z Hanką wpadli na kolejny głupi pomysł poprawienia mi humoru.
- Blondynem nie jestem, wysoki też niezbyt i chyba raczej też nie zwariowałem. - Usłyszałam zmysłowy głos mojego chłopaka.
- Olek? Co ty tutaj robisz? Przecież byłeś na imprezie. Śliwka co tutaj jest grane.
- Nie złość się kochanie tylko się ubieraj. Zabieram Cię dzisiaj na randkę.
Zszokowana słowami chłopaka postanowiłam się ubrać. Założyłam najlepszą sukienkę jaką miałam w szafie na nogi wsunęłam wysokie szpilki a włosy postanowiłam rozpuścić. 
Zastanawiałam się gdzie chłopak może zabrać mnie o tej porze. Ale nie miałam wiele czasu na rozmyślania, bo Śliwka ciągnąc mnie za dłoń już po dziesięciu minutach spaceru - o ile można nazwać tak tępo Aleksandra - oznajmił, że jesteśmy na miejscu. 
Przed oczami miałam pięknie przygotowany stolik w jakiejś mało znanej restauracji. Usiadłam na krześle, które odsunął mi Olek, a następnie sam zajął miejsce na przeciwko. 
Muszę przyznać, że wyglądał dzisiaj niesamowicie. Nigdy nie sądziłam, że ciemne jeansy biała koszula i szara marynarka mogą wyglądać na nim, aż tak dobrze. 
Wycofuję każde moje poprzednie słowo o tym, że to Hanka jest bardziej szczęśliwa. Bo co może spotkać mnie lepszego od wymarzonej randki z najwspanialszym chłopakiem na ziemi?  
Patrzeliśmy sobie głęboko w oczy, aż na moich policzkach pojawiły się niewielkie wypieki. Zawstydzona odwróciłam wzrok w kierunku kelnerki, która przyglądała nam się już odkąd weszliśmy. Gdyby wzrok mógł zabijać pewnie już bym nie żyła. Chcąc zrobić jej na złość nachyliłam się nad stolikiem i delikatnie musnęłam usta chłopaka.
Już po chwili przy naszym stoliku pojawiła się wyżej wspomniana kelnerka, która bezczelnie wpatrywała się  w Śliwkę.
- Przepraszam a Pani jest w pracy czy na wypadzie hotek? - Zapytałam już nieco zdenerwowana jej zachowaniem.
- Pani niech lepiej zajmie się sobą, bo na miejscu Aleksandra nie zabrałabym takiej tępej blondynki. - W tym momencie przesadziła, a ja nie chcąc się kłócić na oczach tylu ludzi wstałam zabierając po drodze swoją kurtkę i wyszłam. Przyjmujący wybiegł za mną w ekspresowym tempie.
- Nie musiałaś tak na nią naskakiwać.
- Nie musiałam? Człowieku czy ty widziałeś jak na ciebie patrzyła, przecież gdyby to było stosowne rozebrałaby Cię przy tym stole. - Mruknęłam już nieźle wkurzona. 
Chłopak chciał złapać za moją rękę, ale zepchnęłam jego dłoń z mojego przedramienia.
-Zostaw mnie, wracam do domu.
- Ej Aga poczekaj no. Przepraszam Cię. Masz rację i bardzo cieszę się, że jesteś o mnie zazdrosna. Kocham Cię mała.
Po tych słowach mocno mnie przytulił. Stwierdziliśmy, że wybierzemy się do kina. Nie chciałam robić mu przykrości dlatego nie wspominałam, że dzisiaj już byłam i nie mam ochoty.
Tym razem wybraliśmy komedię romantyczną. Film był bardzo wzruszający i gdy zobaczyłam łzę na policzku mojego mężczyzny bardzo się wzruszyłam. Ten objął tylko swoim ramieniem moje kruche ciało.
Po zakończonym seansie ruszyliśmy spacerem do domu.
Gdy znajdowaliśmy się już w mojej sypialni chłopak zaczął mnie całować.
- Nie, nie mogę. - Szepnęłam czując dłonie chłopaka pod bluzką. Odwróciłam zakłopotany wzrok w drugą stronę. Brunet zrozumiał czym spowodowane było moje zawstydzenie i zabierając dłonie spod bluzki objął mnie delikatnie. 
Zastanawiałam się gdzie zniknęła Hania z Jankiem. W domu ich nie było dlatego postanowiłam zajrzeć do telefonu. No tak jedna wiadomość.


Nie bądź zła, że sms. Postanowiłam, że jutro odpuszczę sobie zajęcia przecież i tak piątek, czyli nic nie będzie ciekawego. Zostaję u Jaśka do meczu (soboty). Daj znać, o której wpadniesz do Jastrzębia. Całuję Hanka.


Obróciłam głowę w kierunku siatkarza. Widok, który ujrzałam całkowicie zawładnął moją wyobraźnią. Olek spał, a ja poczułam dziwną chęć zasypiania i budzenia się każdego dnia obok niego. Moje myśli obległy również przyjaciółkę. Znowu opuszcza kolejne zajęcia, a potem zarywa noce, żeby nadrobić naukę. Wstałam powoli nie chcąc zbudzić przyjmującego i delikatnym krokiem udałam się do łazienki, gdzie wzięłam długą i relaksującą kąpiel.  
Wróciwszy do pokoju ustawiłam sobie jeszcze zegarek na ósmą, aby nie spóźnić się na uczelnię. Sen przyszedł bardzo szybko, więc chwilę po tym jak się położyłam zasnęłam niczym małe dziecko.

Znowu ta irytująca melodia jednak tym razem nie mam ochoty rzucać telefonem i wstaję z uśmiechem na ustach. Przecieram oczy podrażnione jesiennymi promieniami, które ukradkiem wdarły się do mojego pokoju. Dłonią szukam ciała mężczyzny, które jeszcze kilka godzin temu było obok mnie. Niestety, nie zastałam już Aleksandra. 
Zdziwiona tym faktem obudziłam się bardzo szybko i powędrowałam do kuchni. Przeszłam całe mieszkanie szukając partnera. Jednak ani śladu po przyjmującym, za to na kuchennym blacie odnalazłam skrawek białej kartki.
Przepraszam nie chciałem Cię budzić, bo tak słodko spałaś, a musiałem wracać na trening.Kocham Cię, Śliwa.  ps. Zostawiłem dla ciebie prezent na kanapie w salonie. :)
Trącając swoim ciałem kolejne przedmioty udałam się do wyżej wymienionego pomieszczenia.Rzeczywiście na naszej kanapie położona była biała torba. Nie pewnie otworzyłam ją, wyciągając z niej zawartość. 
Moim oczom ukazała się czarno - pomarańczowa koszulka Jastrzębian. Odwróciłam ją i ujrzałam “12 ŚLIWKA”. Szeroko się uśmiechnęłam i wysłałam chłopakowi podziękowania. 
Spojrzałam na zegar znajdujący się nad telewizorem i dopiero po chwili dotarła do mnie świadomość, że do rozpoczęcia zajęć zostało mi zaledwie czterdzieści minut. Płynnie wykonałam poranną toaletę i przygotowałam sobie kanapki. Ponownie spojrzałam na ten sam zegar, który wskazywał kolejne dwadzieścia minut później. 
Wyszłam, a raczej wybiegłam z mieszkania i ruszyłam w stronę uczelni. W przerwie między wykładami ponownie udałam się na posiłek z Kasią. Można powiedzieć, że w ostatnim czasie stała mi się bardzo bliska.
- Kasiu, a może masz jutro czas?
- W zasadzie to tak mam.
- Świetnie, poczekaj chwilę. 
Mój plan był dość jasny. Chciałam aby koleżanka pojechała razem ze mną do Jastrzębia na mecz. Do szczęścia brakowało mi tylko wyjściówki dla niej. Postanowiłam wykonać szybki telefon do Olka, który jak to często bywa nie odebrał. Z braku czasu postanowiłam zatelefonować do Janka. Po dwóch sygnałach usłyszałam ciepły głos środkowego.
- Aga? Coś się stało?
- Nie. Jasiu mam prośbę.
- Wal śmiało. - Rzucił a ja byłam pewna, że w tej chwili na jego twarz wkradł się uśmiech.
- Zapytasz może Olka czy ma jeszcze jeden bilet na jutrzejsze spotkanie? Wiesz nie chcę sama tułać się busami i chciałabym zabrać koleżankę.
- Śliwki nie ma w tej chwili ze mną, ale mam zbędny bilet, więc przekażę go Hani.
- Bardzo ci dziękuję. Masz u mnie przysługę. Pa.
Postanowiłam najpierw skonsultować moją decyzję z Kaśką.
- Młoda a wybrałabyś się ze mną na mecz mojego chłopaka? Jastrzębski gra z Rzeszowem?
- Pytasz poważnie? Uwielbiam siatkówkę.
Widzę jak na jej twarzy namalowało się zaskoczenie a później wielka radość.

______________________________________________________________________________
She: Ten rozdział szedł mi najbardziej opornie ze wszystkich. Ale się udało! :)
Podoba się?

Deli: Możecie mnie znienawidzić, bo rozdział miał być wczoraj, ale tego nie zrobiłam :x Kończyła serial "O mnie się nie martw"! Gorąco polecam ❤ Co do rozdziału trochę go przeciągałam z pojawieniem się mojej części, ale nie mogę się kolejnego doczekać! Powiem Wam jeszcze, że żałuję, że nie ma mnie na Torwarze w Wawie. Dzisiaj trening z Możdżonkiem, a jego pomocnicy to Szalupa, Bociek, Drzyzga i Wojtaszek + jeden nie znany.

Za rok :) A co sądzicie o rozdziale? Przeczuwacie coś? (przepraszam za moje gadulstwo :x)